Znamy już wszystkie zespoły, którym udało się awansować do rundy pucharowej Ligi Mistrzów. Jak to bywa ostatnimi laty, doszło do niespodzianek i w Lidze Europejskiej znów zobaczymy piłkarskiego potentata. Nie obyło się również bez dreszczowca, który do ostatnich minut trzymał w napięciu, a na końcu były happy end.
Bez wątpienia sensacją, porównywalną do tej sprzed paru lat z Manchesterem United w roli głównej, było odpadnięcie Juventusu F.C z fazy grupowej. Mistrz Włoch w grupie B z Realem Madryt, F.C Kopenhagą i Galatasaray był raczej skazany na walkę o drugą lokatę z ostatnim z wymienionych zespołów. Królewscy jak co roku byli pewniakiem do zajęcia pierwszego miejsca w swojej grupie i to zadanie wykonali celującą. Zespół Starej Damy w obecnych rozgrywkach zawiódł, gubiąc punkty z Kopenhagą czy Galatą na Juventus Stadium. Mecz o być albo nie być w Stanbule, był testem dla podopiecznych Antonio Conte. Warunki pogodowe jednak przerwały wtorkowe spotkanie i mecz odbył się w środę po południu. Widząc to boisko zastanawiałem się, jak można na takim poziomie grać na przysłowiowym kartoflisku. Murawa jednak była taka sama dla obu ekip i to Galatasaray, po uderzeniu Wesleya Snejdera, zagra na wiosnę w Lidze Mistrzów.
Juventus wydaje się głównym faworytem do triumfu, lecz osobiście wątpię, że Włosi potraktują te rozgrywki w należyty sposób. We Włoszech stawia się wyżej Serie A niż Ligę Europejską i Juventus może po prostu odpuścić sobie ten puchar, tak jak to zrobił Manchester United. W tym piłkarskim czyśćcu, w ostatnich latach, udało się zdobyć rozgrzeszenie tylko Chelsea F.C...
Jedna z najciekawszych grup w tym roku, a mianowicie grupa F z Arsenalem F.C, Borussią Dortmund, Napoli i Olympique Marsylią, trzymała kibiców w ogromnej niepewności. Ostatnia kolejka była dobrym materiałem na nakręcenie thrillera. Borussia Dortmund jechała z nożem na gardle na mecz do Marsylii a Napoli podejmowało przed własną publicznością lidera Premier League - Arsenal F.C. Piłkarze z Niemiec szybko, bo w 4 minucie, wyszli na prowadzenie, po uderzeniu Roberta Lewandowskiego. Marsylczycy odpowiedzieli 10 minut później, po trafieniu Diawarry. Piłkarze BVB z czasem zdominowali przeciwnika, który i tak grał w osłabieniu po czerwonej kartce dla Payeta (trzeba dodać, że po bardzo głupim zachowaniu zawodnika). Piłkarze z Francji próbowali kontratakować, lecz niewiele to dawało, gdyż podopieczni Jurgena Kloppa byli wyraźnie od nich lepsi. Pudłował i Lewandowski i Marco Reus, co wprowadzało tylko nerwowść na ławce trenerskiej Niemców. Sygnał do ataku dał zdjęty z boiska Sebastian Kehl, który dowiedział się, że Napoli wygrywa z Arsenalem. Ataki BVB nasiliły się, aż w końcu Steve Mandanda musiał skapitulować po strzale Kevina Groskreutza. Tym samym, mimo zwycięstwa Napoli nad Arsenalem 2:0, piłkarze z Zagłębia Rurhy szczęśliwie awansowali do dalszej fazy i to wyprzedzając w ostatecznym rozrachunku Arsenal! Przykre jest tylko to, że Napoli uzbierało 12 punktów i to nie wystarczyło do awansu. Zenit Sankt Petersburg grający w grupie G gra dalej, mimo że ma na koncie...6 punktów! Gdzie tu sprawiedliwość?
Został na placu boju jeszcze A.C Milan, który szczęśliwie zremisował 0:0 z Ajaxem Amsterdam na San Siro, ale jego gra w obecnych rozgrywkach i tak zostawia wiele do życzenia. Wyczynem będzie przejście jednej rundy, choć i tak to może być zbyt wiele dla Mario i reszty drużyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz