• This is default featured slide 1 title

    Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.This theme is Bloggerized by NewBloggerThemes.com.

  • This is default featured slide 2 title

    Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.This theme is Bloggerized by NewBloggerThemes.com.

  • This is default featured slide 3 title

    Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.This theme is Bloggerized by NewBloggerThemes.com.

  • This is default featured slide 4 title

    Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.This theme is Bloggerized by NewBloggerThemes.com.

  • This is default featured slide 5 title

    Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.This theme is Bloggerized by NewBloggerThemes.com.

Hit czy kit?

Polskie "El Classico", czyli Legia Warszawa - Lech Poznań poziomem zbytnio nie wynurzało się ponad ligową szarzyznę. Szkoda. Powinniśmy jednak wymagać czegoś więcej po dwóch obecnie najlepszych zespołach z Ekstraklasy.

Starcie liderującej Legii z vice-liderem Lechem Poznań było bez wątpienia najciekawiej zapowiadającym się spotkaniem 28 kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Mecz jednak trochę zawiódł. Niby obie ekipy przeprowadziły sporo ataków, to jednak strzelić udało się tylko Legii. Miroslav Radović, dość często krytykowany, jest jednak dla stołecznej drużyny bezcenny. W 37 minucie spotkania Jodłowiec prostopadle dośrodkował w pole karne, a Serb z 5 metrów pokonał Gostomskiego. Po spotkaniu wiele mówi się o tej akcji. Piłkarze Lecha mają pretensje do sędziego o to, że nie dopatrzył się faulu w polu karnym, po którym Radović zrobił sobie miejsce do strzału.

Niestety po raz kolejny, zamiast fascynować się meczem tej rangi, dyskutujemy o błędach sędziowskich...

Warszawska drużyna, mimo że wygrała 1:0, nie była lepszym zespołem. Lech po straconej bramce nie podłamał się, tylko atakował (21 strzałów na bramkę przy 6 Legii). Akcje ofensywne były jednak niechlujne i zabrakło skuteczności. Ten mecz pokazał, że naszym eksportowym drużynom jeszcze wiele brakuje do Europy. Mamy już wszystko - nowoczesne stadiony, wypełnione fanami poszczególnych drużyn i nawet technologię 4K, dzięki której możemy oglądać mecze z niespotykaną dotąd jakością. Pod względem poziomu sportowego wciąż tkwimy w maraźmie.
Share:

Łatwa przeprawa Bayernu?

Lider Bundesligi Bayern Monachium zmierzy się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z aktualnym mistrzem Anglii - Manchesterem United. Jeszcze nie tak dawno Czerwone Diabły były zmorą niemal każdego europejskiego zespołu i nikt nie chciał na nich trafiać. Teraz wszystko obróciło się o '180 i nikt się już United nie boi.

Działacze z Bawarii ze spokojem przyjęli swojego kolejnego rywala. W sumie każde inne zachowanie było by wręcz niepokojące. Bayern w tym sezonie miażdży wszystkie drużyny, z którymi ma przyjemność grać. Tak, przyjemność bo styl niemieckiego giganta ociera się o perfekcję. Pep Guardiola kontynuuje dzieło stworzone przez Juppa Heynckesa, oczywiście wprowadzając pewne zmiany. Bayern prowadzony przez Niemca w mojej opinii był bardziej przekonywujący i choć drużyna Guardioli jest równie skuteczna, to wydaje się optycznie słabsza. W walce o ćwierćfinał mistrz Niemiec pokonał w dwumeczu Arsenal FC 3:1.

Manchester United w tym sezonie jest cieniem samego siebie. Po 27 latach Sir Alex Ferguson opuścił stanowisko menagera Czerwonych Diabłów a jego miejsce zajął David Moyes (1 lipca 2013 roku). Największy angielski klub pod wodzą nowego trenera zawodzi i to bardzo. W Premier League zajmuje dopiero 7 miejsce i do końca sezonu będzie walczył o miejsca premiowane grą w pucharach. Może tak się zdarzyć, że po 18 latach ciągłej gry w Lidze Mistrzów United nagle nie zakwalifikuje się i zostanie walka na krajowym podwórku. Dla takiej marki to hańba. Tak na marginesie, podobny los może spotkać AC Milan, który również zawodzi na całej linii i może nie zagrać w pucharach.

United w fazie pucharowej trafili na grecki Olympiakos i po pierwszy meczu była niespodzianka. Podopieczni Michela wygrali w Pireusie 2:0 i wydawało się, że zrobili krok ku wyeliminowaniu Manchesteru. Rewanż na Old Trafford był jednak magiczny a bohaterem spotkania został Robin van Persi, strzelec hat-tricka. Dzięki Holendrowi Czerwone Diabły są jeszcze w grze, ale kolejna przeszkoda wydaje się nie do przejścia. Jeszcze wyżej wspomniany Holender jest kontuzjowany i będzie pauzował około 6 tygodni.

Oba zespoły spotykały się już w fazach pucharowych i lepiej z nich wychodził Bayern Monachium. W sezonie 2000/01 w ćwierćfinale wygrał 1:3 a później w finale rozprawił się z Valencią CF w serii rzutów karnych. Kolejny raz los skonfrontował obie drużyny w sezonie 2009/10. Półfinałowy dwumecz zakończył się remisem 4:4 który premiował Bawarczyków ze względu na większą ilość strzelonych bramek na wyjeździe (2:1 w Monachium, 2:3 w Manchesterze)



Niebawem czekają nas emocje na najwyższym poziomie, z udziałem dwóch wielkich europejskich firm. Szkoda, że są tak wyraźne różnice w jakości obu drużyn. Możemy tylko liczyć na to, że Czerwone Diabły dadzą z siebie 200% mocy i postawią się głównemu faworytowi w walce o Puchar Europy. Po cichu liczę na niespodziankę, ale to chyba nierealne. Ten sezon dla Manchesteru dobrze mógłby się już skończyć, Bayern za to chyba ciągle jest nienasycony sukcesów. Prawdopodobnie będziemy świadkami dominacji niemieckiej drużyny (mistrz Anglii zamknięty na własnej połowie?!), do czego z resztą nas przyzwyczaiła. Wynik jednak jest sprawą otwartą i liczę na świetne widowisko.


Share:

Hiszpania nam nie leży

Hiszpańska Primera Division jest specyficzną ligą w której, oprócz doskonałej kondycji i rozeznania na boisku, liczy się wyszkolenie techniczne. Truizm z mojej strony, ale faktem jest, że na Półwyspie Iberyjskim jak mało gdzie, gra się niezwykle widowiskowo. Niemalże co kolejkę jesteśmy świadkami gradobić, kończących się wynikami 4-5:0. Dla kibica świetna sprawa.

La Liga od wielu lat jest uznawana za jedną z najlepszych lig na świecie. Elektryzujące pojedynki między gigantami w postaciach Realu i Barcelony należą do hiszpańskich, ale i europejskich klasyków. Atrakcyjność tych rozgrywek, dla przeciętnego kibica jak i piłkarza, jest niezaprzeczalna. Jak jednak w tym środowisku odnajdują się polscy zawodnicy?

Uwzględniając wyczyny polskich graczy w XXI wieku, można wysunąć jedną podstawową tezę - Polakom ten piłkarski klimat nie leży. Nie chodzi tu tyle o warunki atmosferyczne, bo te są doskonałe. Bardziej skłaniałby się do tego stwierdzenia, że filozofia i kultura gry są na tyle specyficzne, że polskiego piłkarza przerastają. Jak powszechnie wiadomo, w Hiszpanii gra się szybką, kombinacyjną piłkę, czasem na jeden kontakt. Nasi zawodnicy chyba do końca nie są przyzwyczajeni do takiego futbolu, co wiąże się z tym, że pochodzą z innego piłkarskiego świata. Nie mam zamiaru usprawiedliwiać naszych piłkarzy, ale chyba to prawda. Bliżej nam do Bundesligi niż do Primera Division.

Pierwszym Polakiem grającym w Hiszpanii w XXI wieku był Mirosław Trzeciak. Jako piłkarz znany z sukcesów z Lechem Poznań czy ŁKSem Łódź, w latach 2007-2010 był wiceprezesem zarządu Legii Warszawa. W Hiszpanii występował w barwach Osasuny Pampeluna (sezon 2000/01 -10 meczów/0 goli) oraz w drugoligowym Polideportivo Ejido (sezon 2001/02, 2002/03 - ogólnie 25 meczów/3 gole).

O wiele lepszymi statystykami, choć z drugoligowych boisk, może pochwalić się Tomasz Frankowski. Jeden z najlepszych zawodników w kadrze z ostatniego dziesięciolecia po odejściu z Wisły Kraków, zdecydował się na Elche CF, występujące wtedy w Segunda Division. W tym klubie wystąpił w 14 meczach, zdobywając 8 goli (sezon 2005/06). W 2006 roku Frankowski, będący już piłkarzem Wolverhampton, został wypożyczony do Teneryfy, również występującej w drugiej lidze hiszpańskiej. Rozegrał tam 19 meczów, strzelając 3 gole. Popularny "Franek, łowca bramek" był piłkarzem świetnie wyszkolonym technicznie i miał instynkt strzelecki. Wyjazd za granicę nie wyszedł mu na dobre, gdyż w poszczególnych klubach był tak naprawdę cieniem samego siebie.

Hiszpański epizod w swojej karierze zaliczył również Kamil Kosowski. 52 - krotny reprezentant kraju w sezonie 2007/08 bronił barw Cadizu CF (17 meczów/0 goli). Klub ten był jednak tylko kolejnym, nieudanym przystankiem w karierze Kosowskiego.

Euzebiusz Smolarek w Borussi Dortmund rozegrał najlepsze sezony w swojej klubowej karierze. W sezonie 2007/08 został jednak pomijany w wyjściowych "11" i przeniósł się do Racingu Santander za ok. 4,8 mln. euro. Miał być ważnym ogniwem klubu znad Zatoki Biskajskiej, ale ostatecznie nie przekonał włodarzy Racingu do siebie. No i pierwszy mecz-debiut na boiskach hiszpańskich, o którym warto jak najszybciej zapomnieć. 26 sierpnia w bezbramkowym meczu z FC Barceloną w 67 min. dostał czerwoną kartkę. Pierwsze trafienie zanotował w spotkaniu z Realem Valladolid 7 października 2007 roku. Warto odnotować, że było to pierwszy gol Polaka w tych rozgrywkach od 10 lat! Ebi wystąpił ogólnie w 38 meczach, zaliczając 6 trafień.

Polak w Realu Madryt? Jeszcze kilka ładnych lat temu były to mrzonki. Jerzy Dudek zdecydował się zmienić deszczowy Liverpool na słoneczny Madryt, gdyż ówczesny menager The Reds Rafael Benitez wolał stawiać na swojego rodaka - Pepe Reinę. Jeden z naszych najlepszych bramkarzy w historii wybierając Real Madryt był świadomy tego, że jedzie tam jako zmiennik Ikera Casillasa. Podczas czterech sezonów w barwach Królewskich, Dudek wystąpił raptem w 12 meczach, głównie w Pucharze Hiszpanii. Z Los Blancos "zdobył" Mistrzostwo oraz Superpuchar Hiszpanii w 2008 roku, oraz Puchar Króla w 2011 roku. Ostatni mecz rozegrał 21 maja 2011 roku przeciwko UD Almerii, w czasie którego został pożegnany gromkimi brawami a koledzy z drużyny zrobili mu szpaler. Pożegnanie godne mistrza. Chociaż Jerzy Dudek nie miał dużego wpływu na wyniki drużyny Realu, to był swego rodzaju dobrym duchem zespołu, tworzącym znakomitą atmosferę.

W sezonie 2012/13 swoich sił w Hiszpanii spróbował Paweł Brożek. Po kiepskim pobycie w Turcji zdecydował się na Recreativo Huelva, grające w Segunda Division. Jednak gra za granicą Brożkowi nie służy. Na drugoligowych boiskach wystąpił w 19 meczach, strzelając 2 gole. A w Wiśle Kraków gra jak na zawołanie...

W tym samym sezonie do Levante dołączył Dariusz Dudka, ale zagrał tylko w pięciu meczach. Szkoda. Od sezonu 2012/13 w Betisie Sewilla występuje Damien Perquis, lecz częściej leczy kontuzje niż gra. Cały czas krytykować nie będę, więc dla równowagi warto powiedzieć o Cezarym Wilku, który jako jeden z niewielu Polaków radzi sobie na hiszpańskich boiskach. W Deportivo La Coruna - liderze drugiej ligi, gra pierwsze skrzypce. Dotychczas zagrał w 16 meczach, zaliczając jedną asystę. Trzymajmy gorąco kciuki za naszego rodaka, aby wywalczył awans do Primera Division!

Piłkarzem, który ma największe szanse na zrobienie kariery na Półwyspie Iberyjskim, jest Bartłomiej Pawłowski. Kupiony przez Malagę CF za 700 tysięcy euro z Widzewa napastnik, jest jednym z najważniejszych ogniw drużyny U-21. W Maladze ma póki co pod górkę, gdyż trener Bernd Schuster niechętnie na niego stawia. Jego debiut w meczu przeciwko FC Barcelonie wypadł dość średnio, z resztą jak cały zespół. Dotychczas zagrał w 6 meczach, strzelając jedną bramkę.

Oby w najbliższych latach do Primera Division trafiało jak najwięcej polskich zawodników. Jest to piłkarski świat, który "produkuje" graczy na tyle wszechstronnych, że dają oni sobie radę dosłownie wszędzie. Solidni gracze z Hiszpanii na pewno urozmaicili by grę naszej Kadry Narodowej, która mówiąc krótko, jest skazana na stagnację. Takie czasy...

Share:

W kadrze bez zmian

Reprezentacja Polski przegrała wczoraj na Stadionie Narodowym ze Szkocją 0:1. Wynik jest tak naprawdę lepszy niż gra biało-czerwonych. Nasza drużyna grała bez polotu i jakiegoś konkretnego pomysłu, jak "ugryźć" Szkotów. Schematy, na których bazowała gra podopiecznych Adama Nawałki okazały się nieskuteczne. Ciągła gra górą i mizerna wymienność pozycji okazały się kluczowe dla losów tego meczu. Długie piłki na Peszkę czy Sobotę były wręcz głupotą w kontekście gry z Wyspiarzami. Zamiast budować akcję po ziemi, nasi kopali ciągle do góry. Częściowo przez nałożone wytyczne selekcjonera a częściowo z wymuszenia.

Podczas oglądania meczu można było zauważyć formacje Szkocji równo trzymające się siebie. Nasza kadra natomiast stwarzała luki w środku boiska, gdzie często było to wykorzystywane przez naszych rywali.

Można powiedzieć że słaby wynik był przyczyną kontuzji naszych kluczowych graczy - Roberta Lewandowskiego i Jakuba Błaszczykowskiego. Jest w tym sporo racji, ale nie możemy być zależni od jednego bądź dwóch zawodników. Jeśli zabraknie ich na eliminacje EURO 2016 to będzie źle. Nasza drużyna jest specyficzna i do tego trzeba się przyzwyczaić. Mamy 4-5 zawodników wyróżniających się w swoich klubach, reszta natomiast to typowi rzemieślnicy - wykonują to co mają wykonać, ale nic poza tym. Taki Glik - w Torino jest kapitanem i tu trzeba mu pogratulować. Ale jeśli ktoś śledzi tą ligę i ogląda mecze turyńczyków, ten wie, że Kamil działa głównie w destrukcji. Nowoczesny obrońca oprócz przeszkadzania napastnikom przeciwników, musi jeszcze pomagać w kreowaniu akcji ofensywnych. Tego w kadrze póki co nie widziałem, ale liczę że nasz obrońca będzie grał śmielej na swojej pozycji.

Obrona to nasza bolączka od wielu, wielu lat. Selekcjoner w moim odczuciu powinien postawić na najlepszą jedenastkę i grać nią w sparingach. Ciągle testujemy inne warianty, a co za tym idzie - nowych zawodników. Do kadry wrócili też starzy banici - Ludo Obraniak i wspomniany wcześniej Peszko. Pierwszy popisał się ciekawym uderzeniem - lobem, drugi dużo biegał. Jak zawsze. Mimo wszystko działali na boisku jak mogli i według mnie należy im się kolejna szansa. Obraniak ma świetnie ułożoną nogę a szybkość Sławka Peszki może czasem być bezcenna.

Mógłbym dalej "hejtować" naszą drużynę narodową, ale po co? Mamy takie a nie inne możliwości i trzeba się z tym pogodzić. Zbliżające się eliminacje do francuskiego EURO mogą okazać się kolejnym niewypałem i znów będzie ogólnonarodowa dyskusja odnośnie tego, co zrobić, aby było lepiej z naszą "kopaną"... Światełko nadziej tli się w młodych zawodnikach z kadry U-21, którzy idą jak burza w eliminacjach do EURO, wyprzedzając 5 punktami drugą w tabeli Turcję. We wczorajszym mecz towarzyskim podopieczni Marcina Dorny pokonali w Białymstoku Litwę 5:0. Powtórzyć taki wynik w "dorosłej" reprezentacji było by ciężko. Smutne to, ale prawdziwe. Oby ta młodzież za kilka lat decydowała o sile naszej Kadry Narodowej i dawała nam powody do radości. Tym razem w seniorskim futbolu.
Share:

Arsenal, czyli gigant bez sukcesów

Angielska Premier League uważana jest, zarówno przez kibiców jak i ekspertów piłkarskich, za najlepszą ligę świata. Dwadzieścia mocnych zespołów co kolejkę walczy zarówno o przetrwanie w tym futbolowym eldorado, jak i o czempionat. Ścisk w górze tabeli elektryzuje fanów poszczególnych drużyn. Arsenal po fenomenalnym starcie, mówiąc kolokwialnie - spuchł, oddając fotel lidera innej londyńskiej drużynie - Chelsea. A między nimi City i Liverpool, chcące zdobyć jak największy kawałek tortu...

The Gunners mimo dość biernej polityki transferowej w poprzednich latach, we wrześniu sprowadzili za niebotyczne 50 milionów euro Mesuta Ozila z Realu Madryt. Arsene Wenger w końcu zdecydował się na wydanie gotówki, co zaprocentowało dobrą grą Kanonierów w tym sezonie. Fakt jest jednak taki, że Arsenal w porównaniu chociażby do Chelsea czy Manchesteru City, nie może szastać pieniędzmi na lewo i prawo. Jest to przykład nowoczesnego klubu piłkarskiego, który zarabia sam na siebie. Do 2015 roku zostaną uregulowane długi, spowodowane budową nowego obiektu - The Emirates Stadium. Arsenal pod względem płynności finansowej jest wzorcem dla reszty gigantów.

Również ze względu na filozofię budowania drużyny. Menager Kanonierów znany jest z tego, że chętnie stawia na młodzież, co w gruncie rzeczy jest opłacalne. Nie wydając wielkich pieniędzy, ekipa z Północnego Londynu co roku utrzymuje się w czołówce Premier League! Mimo to, często zdolni piłkarze, nie mając wielkiego ogrania, zawodzą. Kibice są głodni sukcesów, a tych od 2005 roku brak. Arsenal co prawda doszedł do finału Ligi Mistrzów w 2006 roku, co jest dużym osiągnięciem, lecz w tym najważniejszym meczu nie sprostał FC Barcelonie, przegrywając 1:2. Był to tym samym koniec pewnej epoki. Epoki wielkiego Arsenalu, który toczył zacięte boje z Manchesterem United.

W zeszłym sezonie Ligi Mistrzów Bayern Okrutnie obnażył braki podopiecznych Wengera (3:1), choć w Monachium przegrał 0:2. Los był nieubłagany i w tym roku znów mamy możliwość oglądania rywalizacji tych dwóch drużyn. Szkoda tylko, że Bawarczycy najprawdopodobniej powtórzą wyczyn z zeszłego sezonu a kibicom Arsenalu zostanie liga angielska, w której ich drużyna ma co raz bardziej pod górkę.

Wydaje się, że ekipa Kanonierów jest w stanie wygrać ligę krajową, ale personalnie nie posiada takich gwiazd jak rywale. Piłka jest nieprzewidywalna, lecz trudno odnieść sukces nie wygrywając z tymi najlepszymi. W starciach z Liverpoolem czy City, Arsenal nie istniał. The Reds wygrali 5-1 a Manchester 6-3... (rezultaty z tego sezonu; grudzień - styczeń)Wyniki o tyleż brutalne co sprawiedliwe. Fani Kanonierów będą musieli chyba jeszcze wyraziściej domagać się wielkich nazwisk na The Emirates. Wychowankowie i młodzi, perspektywiczni gracze swoją drogą, lecz potrzeba Arsenalowi ludzi z doświadczeniem, zaciętościom i


cechą dążenia do wybranego celu (czytaj - nawiązanie do sezonu 2004/05 i zdobycia ostatniego mistrzostwa Anglii). Oglądając niektóre mecze w wykonaniu podopiecznych Wengera, widziałem ich bezsilność w walce. Kiedyś na murawie rządził i dzielił Patrice Vieira, obrońców przeciwnika co chwilę nękał Thierry Henry a Jeans Lehman był zmorą napastników. I choć Wojciech Szczęsny jest świetnym zawodnikiem, to w moim odczuciu nie wprowadził takiej dyscypliny wśród swoich obrońców co wyżej wymieniony Niemiec.

Arsenal FC jest bez wątpienia jednym z najlepszych klubów w Europie. Trzynastokrotni mistrzowie Anglii jednak od 9 lat nie wygrali nic. I wiele znaków na ziemi i niebie wskazuje, że i w tym roku nic nie osiągną. Życzę tej drużynie jak najlepiej i mam nadzieję, że moje prognozowanie będzie mylne.
Share:

Categories

Ordered List

  1. Lorem ipsum dolor sit amet, consectetuer adipiscing elit.
  2. Aliquam tincidunt mauris eu risus.
  3. Vestibulum auctor dapibus neque.

Sample Text

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipisicing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua.

Ut enim ad minim veniam, quis nostrud exercitation test link ullamco laboris nisi ut aliquip ex ea commodo consequat.

Definition List

Definition list
Consectetur adipisicing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua.
Lorem ipsum dolor sit amet
Consectetur adipisicing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua.

Support

Need our help to upload or customize this blogger template? Contact me with details about the theme customization you need.

Pages