Lider Bundesligi Bayern Monachium zmierzy się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z aktualnym mistrzem Anglii - Manchesterem United. Jeszcze nie tak dawno Czerwone Diabły były zmorą niemal każdego europejskiego zespołu i nikt nie chciał na nich trafiać. Teraz wszystko obróciło się o '180 i nikt się już United nie boi.
Działacze z Bawarii ze spokojem przyjęli swojego kolejnego rywala. W sumie każde inne zachowanie było by wręcz niepokojące. Bayern w tym sezonie miażdży wszystkie drużyny, z którymi ma przyjemność grać. Tak, przyjemność bo styl niemieckiego giganta ociera się o perfekcję. Pep Guardiola kontynuuje dzieło stworzone przez Juppa Heynckesa, oczywiście wprowadzając pewne zmiany. Bayern prowadzony przez Niemca w mojej opinii był bardziej przekonywujący i choć drużyna Guardioli jest równie skuteczna, to wydaje się optycznie słabsza. W walce o ćwierćfinał mistrz Niemiec pokonał w dwumeczu Arsenal FC 3:1.
Manchester United w tym sezonie jest cieniem samego siebie. Po 27 latach Sir Alex Ferguson opuścił stanowisko menagera Czerwonych Diabłów a jego miejsce zajął David Moyes (1 lipca 2013 roku). Największy angielski klub pod wodzą nowego trenera zawodzi i to bardzo. W Premier League zajmuje dopiero 7 miejsce i do końca sezonu będzie walczył o miejsca premiowane grą w pucharach. Może tak się zdarzyć, że po 18 latach ciągłej gry w Lidze Mistrzów United nagle nie zakwalifikuje się i zostanie walka na krajowym podwórku. Dla takiej marki to hańba. Tak na marginesie, podobny los może spotkać AC Milan, który również zawodzi na całej linii i może nie zagrać w pucharach.
United w fazie pucharowej trafili na grecki Olympiakos i po pierwszy meczu była niespodzianka. Podopieczni Michela wygrali w Pireusie 2:0 i wydawało się, że zrobili krok ku wyeliminowaniu Manchesteru. Rewanż na Old Trafford był jednak magiczny a bohaterem spotkania został Robin van Persi, strzelec hat-tricka. Dzięki Holendrowi Czerwone Diabły są jeszcze w grze, ale kolejna przeszkoda wydaje się nie do przejścia. Jeszcze wyżej wspomniany Holender jest kontuzjowany i będzie pauzował około 6 tygodni.
Oba zespoły spotykały się już w fazach pucharowych i lepiej z nich wychodził Bayern Monachium. W sezonie 2000/01 w ćwierćfinale wygrał 1:3 a później w finale rozprawił się z Valencią CF w serii rzutów karnych. Kolejny raz los skonfrontował obie drużyny w sezonie 2009/10. Półfinałowy dwumecz zakończył się remisem 4:4 który premiował Bawarczyków ze względu na większą ilość strzelonych bramek na wyjeździe (2:1 w Monachium, 2:3 w Manchesterze)
Niebawem czekają nas emocje na najwyższym poziomie, z udziałem dwóch wielkich europejskich firm. Szkoda, że są tak wyraźne różnice w jakości obu drużyn. Możemy tylko liczyć na to, że Czerwone Diabły dadzą z siebie 200% mocy i postawią się głównemu faworytowi w walce o Puchar Europy. Po cichu liczę na niespodziankę, ale to chyba nierealne. Ten sezon dla Manchesteru dobrze mógłby się już skończyć, Bayern za to chyba ciągle jest nienasycony sukcesów. Prawdopodobnie będziemy świadkami dominacji niemieckiej drużyny (mistrz Anglii zamknięty na własnej połowie?!), do czego z resztą nas przyzwyczaiła. Wynik jednak jest sprawą otwartą i liczę na świetne widowisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz