• This is default featured slide 1 title

    Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.This theme is Bloggerized by NewBloggerThemes.com.

  • This is default featured slide 2 title

    Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.This theme is Bloggerized by NewBloggerThemes.com.

  • This is default featured slide 3 title

    Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.This theme is Bloggerized by NewBloggerThemes.com.

  • This is default featured slide 4 title

    Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.This theme is Bloggerized by NewBloggerThemes.com.

  • This is default featured slide 5 title

    Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.This theme is Bloggerized by NewBloggerThemes.com.

Słów parę o mundialu - cz. 3

Na brazylijskich  mistrzostwach zostały już tylko cztery drużyny. Gospodarze, mimo wciąż niezadowalającej gry, potrafili wznieść się na wyżyny i dojść do półfinału. Podobnie ich sąsiedzi i wielcy rywale - Argentyńczycy, którzy po raz pierwszy od pechowego 1990 roku, w którym ulegli w finale drużynie RFN 0:1, awansowali dalej niż do ćwierćfinału. O reputację Europy walczą Niemcy i Holendrzy, którzy również nie zachwycają swoją grą. Niemcy po dość bezbarwnym spotkaniu pokonały Francję 1:0, która przez wielu była typowana do końcowego sukcesu. W półfinale zmierzą się z Brazylią.

Holendrzy natomiast natrafili na zdyscyplinowaną drużynę Kostaryki - obok Belgii, czarnego konia turnieju. Dużą zasługę w tym, że Kostaryka dotrwała do rzutów karnych, zawdzięczamy Keylorowi Navasowi, który bronił jak w transie. A gdy brakowało centymetrów w rękach, bramkarza wyręczały słupki i poprzeczki. Holandia ostatecznie skuteczniej wykonywała karne i w półfinale spotka się z Argentyną.

Plaga kontuzji.

W ostatnich meczach niestety mieliśmy sporo przypadków kontuzji, które w najlżejszym przypadku kończyły się zejściami piłkarzy z boisk. W meczu z Belgią włókna mięśniowe naciągnął Angel di Maria, który nie potrafił dalej grać. To duża strata dla Albicelectes i poważne osłabienie przed starciem z Holandią. Poprzednio, w fazie grupowej, z mundialem pożegnał się Kun Aguero, będący jednym z filarów ofensywy Argentyny. Równie mało szczęścia miał gwiazdor reprezentacji Brazylii - Neymar. W meczu z Kolumbią Juan Zuniga wszedł w niego z impetem, powodując - wydawało się, bolesny faul. Wyrok lekarzy był jednak bezlitosny - dla Neymara do koniec mistrzostw! Piłkarz będący napędem całej Brazylii, będzie musiał teraz wspierać swoich kolegów, ale przed telewizorem lub na stadionie (jeśli będzie w stanie). Dla gospodarzy to strata niewyobrażalna i w zbliżającym się meczu z Niemcami, będą drżeli o wynik.

Chłodna kalkulacja

Ze spotkania na spotkanie spada średnia strzelonych bramek. O ile w fazie grupowej mieliśmy kilka wysokich wyników, m.in 1:5 w meczu Hiszpania - Holandia czy 4:2 w spotkaniu Algierii z Koreą Południową, tak teraz bramek jest zdecydowanie mniej. Najwidoczniej trenerzy nie chcieli zbytnio ryzykować, i stawiali przede wszystkim na żelazną obronę. Dlatego mieliśmy już 5 dogrywek, w tym 2 serie rzutów karnych. Zapewne półfinały nie będą się bardzo różniły pod tym względem. Mimo małej ilości bramek, emocji nie brakuje. To wystarczająca rekompensata. 

Jak polska reprezentacja stoi w miejscu.

Eliminacje do EURO 2008 był dla nas szczególne. Po raz pierwszy awansowaliśmy na ten turniej i to w świetnym stylu. W grupie mieliśmy m. in Belgię, którą najpierw ograliśmy 0:1 na wyjeździe i 2:0 w Chorzowie. Wydawało się, że wreszcie łapiemy kontakt z czołówką najlepszych zespołów Europy i świata. Rzeczywistość okazał się jednak okrutna i zamiast pnąć się w górę, łapiemy tendencję zniżkową, a w najlepszym wariancie - stoimy w miejscu. Belgia natomiast przyłożyła nacisk na szkolenie młodzieży i dzisiaj jest drużyną poza naszym zasięgiem. Niestety. Oliwy do ognia dolewa prezes PZPN Zbigniew Boniek, który twierdzi że Polska na mundialu nie była by dostarczycielem punktów. Hm...mimo ogromnego szacunku dla Pana Zbigniewa, nie zgadzam się z tym z prostego powodu - nie mamy drużyny i na eliminacje EURO 2016 prawdopodobnie też jej nie będziemy mieli. Chyba tylko zagraniczny, doświadczony trener z wielką charyzmą mógłby coś zdziałać z naszymi "Orłami". Tak jak swego czasu Leo Beenhakker...

Share:

Słów parę o mundialu - cz.2

Mundial w Brazylii jest nieprzewidywalny. Tak na dobrą sprawę ciężko wytypować zwycięzcę w danym meczy, gdyż bez przerwy mam niespodzianki. Grupa faworytów do mistrzostwa nie zachwyca, a wręcz przeciwnie - zaskakuje swoją nieporadnością w starciach z teoretycznie słabszymi drużynami. Mamy wreszcie mundial, w którym ci skazani na porażki występują ponad szereg i grają swoje, walką nadrabiając braki w technice czy złej taktyce. Mimo że mamy póki co fazę grupową, to powoli można przedstawić grono drużyn, które nie powiedziały ostatniego słowa i mogą namieszać w futbolowej hierarchii...

1. Koniec wielkiej Hiszpanii

Chyba nikt się nie spodziewał, że po dwóch meczach Hiszpania będzie miała 0 punktów i bilans bramkowy 1-7. O ile mecz z Holandią można było jakoś usprawiedliwić, tak spotkanie z Chile już nie. Przeciwnicy z Ameryki Południowej zagrali perfekcyjne spotkanie, obnażając przy okazji słabości La furia Roja. Z niedowierzaniem oglądało się Hiszpanię, najdroższą drużynę tych mistrzostw, która była nieporadna i jakby zagubiona, bez pomysłu i chęci do gry. Złota generacja Hiszpanów powoli odchodzi w cień i będzie musiała ustąpić swoim młodszym kolegom. To naturalna kolej rzeczy, która w wypadku drużyny z Półwyspu Iberyjskiego wypadła nad wyraz boleśnie. Podopieczni Vicente del Bosque powtórzyli niechlubny wyczyn wielkiej Francji z przełomu wieku, która najpierw wygrała Puchar Świata, potem EURO w Belgii i Holandii a później w azjatyckim mundialu nie wyszła z grupy, ba, nie strzeliła nawet bramki. Pod tym względem Hiszpania wygląda ciut lepiej, gdyż zdobyła bramkę z rzutu karnego w spotkaniu z Holandią (1:5). Na pożegnanie i otarcie łez została Australia, którą Hiszpania pokonała 3:0.

2. Niemcy nie tacy groźni?

Drużyna Joachima Loewa świetnie zaczęła brazylijski mundial, nie dając szans Portugalii (4:0). Większość ekspertów była jednak zaskoczona słabą grą Portugalii, przez którą Niemcy tak wysoko wygrali. Kolejne spotkanie, tym razem z Ghaną było smaczkiem dla kibiców. Jak wiadomo, w drużynie naszych zachodnich sąsiadów gra Jerome Boateng, a w Ghanie jego brat - Kevin Prince Boateng. Dla Niemców miał to być spacerek, lecz skończyło się na wymianie ciosów. Ghana zaprezentowała się bardzo dobrze i gdyby nie wejście smoka Miroslava Klose, być może mielibyśmy kolejną niespodziankę.

4. Francja i Holandia prężą muskuły 

Francuzi idą w tych mistrzostwach jak burza. Najpierw bez problemów pokonali Honduras 3:0, a później nie dali szans Szwajcarii, deklasując swojego rywala 5:2. Wynik powinien być wyższy, gdyż Karim Benzema strzelił prawidłowego gola, lecz sędzia akurat w tym momencie skończył spotkanie. Nie wiem po co puszczał tamtą akcję, chyba miał świadomość że może po niej paść gol. Padł a i tak go nie uznano. Kolejny idiotyzm sędziów na brazylijskim mundialu. Drużyna Oranje po kapitalnym meczu z Hiszpanią pokonała, lecz z problemami, Australię 3:2. Na koniec fazy grupowej pewnie  wygrała z Chile i z kompletem punktów zameldowała się w 1/16 fazy pucharowej.

5. Bezpieczeństwo

Przed mundialem wiele mówiono o bezpieczeństwie w Brazylii. Kraj Kawy przeżywa obecnie problemy gospodarcze a ludzie nie mają pracy. Wiąże się to z licznymi demonstracjami i różnego rodzaju ekscesami. Władze zapowiadały pełne bezpieczeństwo, lecz jak to ma się w rzeczywistości? Póki co na szczęście wszystko jest w porządku, a media często celowo tworzą "z igły widły". Po spotkaniu Chile - Hiszpania (2:0) zrobił się szum z powodu wtargnięcia chilijskich kibiców do centrum prasowego. Nazwano tych ludzi kibolami, którzy rzekomo zdemolowali pomieszczenie dla prasy. Ci fani tak naprawdę przypadkowo oparli się na ściance, która była słabo przymocowana i stworzyło się jedno wielkie nieporozumienie. Kilku ludzi zostało rannych a policja po kwadransie opanowała sytuację.
Share:

Słów parę o mundialu - cz.1

Mundial w Brazylii, czyli futbolowe święto dla fanów na całym świecie, powoli się rozkręca. Dotychczas rozegrane spotkania były niezwykle emocjonujące i co najważniejsze - mieliśmy dużo bramek. Niektórzy porównują, które rozgrywki są lepsze - Liga Mistrzów czy Puchar Świata w piłce nożnej. Ciężko obiektywnie ocenić i chyba nie ma sensu się nad tym zastanawiać. Fakt że topowe kluby raczej nie miały by problemów z uporaniem się z czołowymi reprezentacjami, lecz nie o to tutaj chodzi. Mundial to coś więcej, niż sezon w europejskich pucharach. Tutaj liczy się selekcja i odpowiednie podejście pedagogiczne, co jest niezwykle ważne, jeśli chcesz odnieść sukces. Wszyscy jednoczą się, aby wspólnie wspierać swoją drużyną narodową. Zamiast dywagować, cieszmy się tymi pięknymi chwilami na brazylijskich boiskach!

1. Holandia na topie

Wszystkich chyba zaszokowała postawa Hiszpanii w starciu z Holandią. A chyba jeszcze bardziej wynik 1:5 który nie do końca jest sprawiedliwy. Nie rozumiem czemu przez wielu obarczany za niego jest Iker Casillas, który co prawda zawalił jedną bramkę, ale przy innych nie miał wiele do powiedzenia. Nie zmienia to jednak faktu, że La Furja Roja jest drużyną wypaloną, która potrzebuje świeżej krwii. Ten wózek już dłużej nie pociągnie na odpowiednio wysokim poziomie, dlatego potrzebuje zmian. Drużyna Oranje natomiast pokazała, że do młodzieży świat należy. Stefan de Vrij, Daley Blind czy Bruno Martins mimo że nie są zbyt doświadczeni, to pokazali że potrafią grać na wysokim poziomie. A przypomnieć trzeba, że grają "tylko" w Eredivisie. [Być może wybór Ajaxu Amsterdam przez Arkadiusza Milika będzie strzałem w dziesiątkę?]

Holendrzy z nawiązką zemścili się za ostatni finał z RPA, gdzie ulegli Hiszpanii 0:1 po golu Andresa Iniesty.

2. Lwy Albionu kolejny raz poskromione

Podopieczni Roy'a Hudgsona nie sprostali reprezentacji Włoch, przegrywając 1:2 po emocjonującym meczu. Trener Włochów Cesare Prandelii obiecywał, że na mundialu zobaczymy "nową reprezentację Włoch". Słowa dotrzymał, gdyż widzieliśmy Squadrę Azzura grającą jeszcze lepiej, niż na Euro 2012. Candreva był nie do zatrzymania a Andrea Pirlo po raz kolejny potwierdził klasę. Po strzale w poprzeczkę w 93 minucie nawet bramkarz Anglików - Joe Hart, nie wierzył że piłka nie wpadła do bramki. Dodajmy do tego Mario Balotellego, który zaciekle walczył o każdą piłkę i strzelił bramkę na 1:2, a wychodzi nam ciekawa mieszanka piłkarzy. Co prawda obrona Włochów mimo wszystko pozostawiała sporo do życzenia, to ogólnie wypadła poprawnie. Anglicy natomiast kolejny raz zawiedli w spotkaniu z rywalem z najwyższej półki. Choć mieli dobre momenty, nie przełożyły się one na sukces. Teraz czeka ich walka z Urugwajem, który sensacyjnie uległ Kostaryce 1:3. Jedni i drudzy zawiedli oczekiwania swoich kibiców i będą grali o być albo nie być. Jedno jest pewne - emocji nam nie zabraknie!

3. Błędy sędziowskie

Po inauguracyjnym meczu Brazylia - Chorwacja więcej mówiło się o pracy sędziego, niż o grze piłkarzy. Yuichi Nishimura z Japonii podyktował karnego dla Brazylii po faulu na Fredzie. Faul jednak nie było, a sam piłkarz powinien dostać żółtą kartkę. Canarinhos wyszli na prowadzenie i w końcówce podwyższyli na 3:1. Można rzec, że podyktowanie takiego karnego było karygodnym żartem, lecz sędzia to tylko człowiek. Niektórzy jednak wywęszyli teorie spiskowe, jakoby mecz był sprzedany. Od razu przypominają się demony przeszłości z Korei i Japonii... Jeśli coś w tym jest (a pewnie jest, w końcu gospodarzom się pomaga) to o meczach z udziałem Brazylii będzie głośno. Mam nadzieje jednak, że będzie głośno - ale z powodu bajecznej gry, a nie sędziowskich gaf.

Jeśli jesteśmy przy błędach sędziowskich, to trzeba wspomnieć o meczu Meksyk - Kamerun, w którym Meksykanie dwa(!) razy strzelili prawidłowe bramki, a sędziowie i tak ich nie uznali. Ostatecznie skończyło się na 1:0, dzięki czemu Meksyk nie został pokrzywdzony do tego stopnia, że nie stracił punktów. Oby te kompromitujące błędy sędziów stały się historią, która nie będzie miała swoich nowych kart.
Share:

Jeśli nie Atletico, to kto?

Atletico Madryt po niezwykle udanym sezonie 2013/14 czeka trudny okres. Klub może zostać poważnie osłabiony, czego chyba wszyscy się spodziewali. Sensacyjny zdobywca mistrzostwa Hiszpanii i finalista Ligi Mistrzów zachwycił swoją grą cały świat. Za niewielkie pieniądze, jak na dzisiejsze standardy futbolowe, stworzono drużynę solidnych rzemieślników, którzy gotowi byli (i są nadal) pójść w ogień za Diego Simeone.

Sukces jednak powoduje wzrost popularności danych piłkarzy i kwestią czasu jest to, kiedy i za ile zostaną sprzedani do większych klubów. Kilka gwiazd, z Diego Costą na czele, opuści Estadio Vicente Calderon i Rochi Blancos będą poważnie osłabieni. Czy to oznacza, że Real Madryt i FC Barcelona znów będą rządzić i dzielić w lidze na lata? Jest mała iskierka nadziei w tym, że będzie kolejny wielki gracz w La Liga.

W maju br. za 360 milionów euro Peter Lim kupił Valencię CF. Suma wyłożona na kupno wynosi 70,4 % udziałów w klubie. Biznesmen z Singapuru będzie musiał ponadto spłacić długi popularnych "Nietoperzy" wynoszące ok. 220 milionów euro.

Valencia prawdopodobnie znów wróci do ścisłej czołówki i będzie toczyła wyrównane boje z Realem i Barcą. Chyba wszyscy sympatycy Primera Division tego pragną. Kolejny wielki klub to kolejna masa emocji. Dla kibica sprawa fantastyczna. 

Dzięki Atletico Madryt, skostniała dla wielu Primera Division zyskała koloryt. Po dojściu kolejnej potęgi w postaci Valencii, rozgrywki staną się jeszcze bardziej atrakcyjne.

Z klubami kupowanymi przez szejków bywa różnie. Manchester City w ostatnich latach urósł do rangi gracza, rozdającego karty. Mistrzowie Anglii w krajowych rozgrywkach spisują się ostatnio wyśmienicie, a w Europie poczynają sobie coraz śmielej. Co prawda wciąż daleko im do dwójki z Hiszpanii czy Niemiec, ale te różnice są coraz mniejsze. Podobnie z francuskim PSG, które stało się hegemonem Ligue 1 a w Lidze Mistrzów spisuje się bardzo dobrze, potrafiąc napsuć krwi każdemu zespołowi.

W Hiszpanii głośno było o Maladze CF, która w 2010 roku została kupiona przez Al Thaniego, członka katarskiej rodziny królewskiej. Typowy średniak miał z czasem stać się ważnym graczem w lidze. Sprowadzono kilku znanych piłkarzy,takich jak Ruud van Nisterlooy, Julio Baptista, Martin Demichelis czy Joaquin. Malaga zadebiutowała w Lidze Mistrzów, dochodzą do ćwierćfinału. Projekt jednak rozpadł się. Al Thani nie wypłacał piłkarzom pensji, z czasem suma doszła do 9 milionów euro. Podobnie z transferami - inne kluby nie otrzymywały pieniędzy i UEFA wprowadziła dla Malagi zakaz transferowy na sezon. 

Najbliższy okres dla Valencii CF to wróżenie z fusów. Nie wiadomo jak zachowa się nowy właściciel i czy będzie konsekwentny w swoich działaniach. Czy fani "Nietoperzów" doczekają się nowej Nou Mestalli? Valencia znów bijąca się o Puchar Europy? Teraz mogą to już nie być zajawki, tylko reale cele za kilka sezonów... Osobiście trzymam kciuki i mam nadzieję, że będziemy świadkami nowego, owocnego rozdziału w 95 - letniej historii tego zasłużonego klubu. 


Share:

La Decima!

Real Madryt po dwunastu latach powrócił na tron. Po raz dziesiąty wygrał Ligę Mistrzów/Puchar Europy, tym samy śrubując rekord i dystansując drugi, pod względem zdobytych trofeów - AC Milan, mający 7 zwycięstw. Nie to jednak jest ważne. 

Socios madryckiej drużyny marzyli o triumfie Królewskich od długiego czasu. Dwanaście lat w futbolu to wręcz epoka - piłka nożna ciągle się zmienia, tak samo jak drużyny. Z obecnego składu Realu tylko Casillas reprezentował w 2002 roku hiszpańską drużynę na Glasgow Park w starciu z Bayerem Leverkusen. Przychodziły kolejne gwiazdy, nie mniej znani trenerzy i zawsze kończyło się porażkami. Nawet wielki Mou nie sprostał temu wyzwaniu i odszedł w nie najlepszej atmosferze.

Obsesja zdobycia dziesiątego pucharu była nie pohamowana. Florentino Perez nie szczędził na gwiazdy, często płacąc wręcz absurdalne kwoty (vide Gareth Bale, jeden z architektów sukcesu Realu). Ostatnimi laty klub ze stolicy Hiszpanii dokonywał trafniejszych transferów, przez co złośliwcy przestali mówić że ktoś "zmarnował się w Realu". Stary Real, pozostawiający wiele do życzenia pod wieloma względami odszedł w niepamięć. Teraz nastała na dobre era Ronaldo, Bale'e czy Ramosa, którzy pod wodzą genialnego stratega - Carlo Ancelottiego, dają swoim kibicom powody do radości.

Real Madryt może na lata zostać hegemonem w Lidze Mistrzów. Choć jest nim w teorii cały czas, to dopiero teraz, po długiej przerwie, przypieczętował swoją dominację tytułem najlepszej drużyny na Starym Kontynencie. Zespoły tego pokroju powinny częściej zdobywać puchary w Europie, lecz nie zawsze tak jest. Nawet gdy masz najlepszego trenera i gwiazdy światowego futbolu, lecz nie ma dobrej atmosfery w klubie czy szatni, o sukces ciężko. Mourinho przekonał się o tym srodze. Jego poprzednicy również, gdy przyszło im pracować z rozkapryszonymi piłkarzami. Chyba mało kto stawiał, że Ancelottiem w końcu uda się spełnić marzenia kibiców Królewskich. Sobotni finał był magiczny. 

Gdy w 93 minucie Ramos pokonał Courtoisa, emocje sięgnęły zenitu. Dramaturgia, jakiej dawno nie było w finałach tych rozgrywek, jawiła się nam przed oczami. Dogrywka to koncertowa gra Realu, który niemiłosiernie wykorzystał zmęczenie i niepewności graczy Atletico. Królewscy zagrali podobnie jak z Bayernem i ta taktyka po raz kolejny opłaciła się. Mimo że wielu uważa wynik 4-1 za niesprawiedliwy, to trzeba zaznaczyć, że to Real w przekroju 120 minut miał więcej dogodnych sytuacji do strzelenia bramek. Gol dla Atletico nie padł by, gdyby Casillas nie popełnił tak rażącego błędu. 

Nie mam jednak zamiaru umniejszać tegorocznego dokonania Rojiblancos - przełamali duopol Barcy i Realu w lidze, a w Europie pokazali, że za nie tak wielkie pieniądze, można stworzyć zespół na finał Ligi Mistrzów. W zeszłym roku mieliśmy Borussię, zespół solidny, lecz półkę niżej niż Bayern, Chelsea czy Real. W tym roku zaskoczyło Atletico, pokonując (tak jak Borussia) wyżej notowanych rywali. Mam nadzieję, że za rok znów usłyszymy o "kopciuszku" który będzie chciał pokonać europejskiego giganta. Oby tylko znów nie było wewnątrz państwowego finału...
Share:

Categories

Ordered List

  1. Lorem ipsum dolor sit amet, consectetuer adipiscing elit.
  2. Aliquam tincidunt mauris eu risus.
  3. Vestibulum auctor dapibus neque.

Sample Text

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipisicing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua.

Ut enim ad minim veniam, quis nostrud exercitation test link ullamco laboris nisi ut aliquip ex ea commodo consequat.

Definition List

Definition list
Consectetur adipisicing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua.
Lorem ipsum dolor sit amet
Consectetur adipisicing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua.

Support

Need our help to upload or customize this blogger template? Contact me with details about the theme customization you need.

Pages