Wczoraj po raz kolejny polski zespół nie zdołał zakwalifikować się do Ligi Mistrzów. Legia na tle rumuńskiej Steauy była zespołem gorszym pod względem wyszkolenia technicznego. Mistrz Rumuni był zespołem dojrzalszym, lepiej poukładanym. Umiejętność wychodzenia z pressingu drużyny przyjezdnej była kluczowa.
Mimo że Steaua była na boisku po prostu lepsza, nie oznacza to że Legia była bez szans. Po pierwszym meczu w którym padł remis 1:1, Liga Mistrzów była na wyciągnięcie ręki. Tym bardziej że zespół mistrza Polski grał u siebie. Lecz pierwsze 10 minut dobitnie zobrazowało, że Legia jest drużyną nieskończoną, którą trzeba nadal budować. Po golach Nicolae Stanciu i Federico Piovaccariego wszystko legło w gruzach. Na takim poziomie nie można popełniać takich "szkolnych" błędów. Po tych ciosach legioniści zdołali wyrównać po golach Miroslava Radovicia i Jakuba Rzeźniczaka, lecz zabrakło tej jednej bramki... Może gdyby Legia miała klasowego napastnika, teraz cieszylibyśmy się z awansu do fazy grupowej?
Rumuni zebrawszy duży bagaż doświadczeń z poprzedniej edycji Ligi Europejskiej, w której wyeliminowali Ajax Amsterdam, później tocząc wyrównane boje z Chelsea, byli pewni swego. Na pocieszenie zostaje Liga Europejska, w której też można zarobić lecz premie w tych rozgrywkach nie mają startu do Ligi Mistrzów. Za zwycięstwo LE dostaje się około 10 mln Euro, podczas gdy w samej fazie grupowej LM można zarobić około 8,6 mln Euro. Przy budżecie "Wojskowych" (ok. 19 mln Euro) te sumy są ogromne, jak na polskie warunki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz