Z jednej strony podziwiam Zbigniewa Bońka za jego dokonania w sportowej karierze oraz za to, że jako jeden z nielicznych ex - reprezentantów Polski potrafi zachować się z klasą. W polskim futbolowym bagienku wyróżnia się elokwencją i szeroką wiedzą o sprawach politycznych i czysto sportowych. Z drugiej jednak strony szczerze współczuję mu tego, że jako prezes PZPN musi ciągle świecić oczyma przed UEFĄ w sprawie kiboli, ostatnio Legii Warszawa.
Po ostatnim incydencie w Rzymie, UEFA nałożyła na Legię Warszawa karę finansową w wysokości 150 tysięcy euro i dodatkowo zamknęła Pepsi Arenę na mecz z Apollonem Limassol. Grzywna jest wysoka, jak na polskie warunki i odbije się na budżecie warszawskiej drużyny. Czy jednak to coś da i poprawi tą niezdrową sytuację wokół Legii? Pewnie nie.
Jakby tego było mało, obecny prezes mistrza Polski Bogusław Leśnodorski dolewa przysłowiowej oliwy do ognia i publicznie komentuje poczynania władz europejskiej federacji piłki nożnej, określając je jako lewackie. Chyba nie tędy droga. Takie wypowiedzi psują tylko i tak już mocno nadszarpnięty wizerunek polskiej drużyny. Leśnodorski zamiast adresowania ciągłych pretensji do piłkarskich władz, powinien skrzętniej zająć się patologią na stadionową.
Gdy już wspomniana przez mnie UEFA jest zbyt restrykcyjna wobec jego drużyny, chcąc ją udobruchać, prosi prezesa Bońka o to, aby jeszcze raz ( po raz który to już?) porozmawiał z kim trzeba. Jednak nawet prezes PZPN, mimo wielu znajomości w europejskiej federacji piłki nożnej, nie jest w stanie wszystkiego załatwić. UEFA jest pamiętliwa i wie, że Legia w przeszłości miała podobne problemy z kibolami. Chyba każdy pamięta rok 2007 i mecz z Vetrą Wilno w Pucharze Intertoto. Może nie tyle sam mecz, co wojnę (chyba najdelikatniejsze określenie) pseudofanów Legii z miejscową policją i kibicami Vetry. Od tamtego momentu warszawska drużyna zaczęto dokładnie obserwować.
Latanie na skargi do Zbigniewa Bońka w pewnym momencie przestało być opłacalne. Nie wiem kiedy sytuacja z kibolami polskich drużyn się wykrystalizuje. Domyślam się że nieprędko. Były znakomity reprezentant naszego kraju, piastując ważne stanowisko w futbolu, zamiast go naprawiać i tworzyć podwaliny do normalnie funkcjonującego związku piłkarskiego, musi zaprzątać sobie głowę problemem kiboli - ludzi, którzy tak naprawdę nie kochają swoich klubów. Bo kto normalny, utożsamiając się z jakąś drużyną, swoimi czynami jej szkodzi ...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz